Piotr, polski robotnik budowlany, w związku z poważnym wypadkiem w miejscu pracy w Szwecji w 2008 r., doznał trwałego kalectwa. Zarówno on, jak i jego rodzina popadli w biedę. A te niewielkie pieniądze, które rodzina otrzymała, są wynikiem 4-letniej batalii prawnej z pracodawcą Piotra – polską firmą budowlaną Gn-knit.
Miał 28 lat i całe życie przed sobą. A teraz był w Szwecji – z szansą na zapewnienie rodzinie lepszego życia. Wynagrodzenie było dobre. Obiecano mu miesięczną pensję w wysokości 6000 złoty netto (na rękę), co w tamtym czasie odpowiadało mniej więcej kwocie 16 700 koron szwedzkich. W Szwecji nie pracował jednak zbyt długo; lepszego życia też nie było.
Spółka Skavstahus
Piotr i jego koledzy, z którymi pracował, byli w Karlskronie. Mieli wykonywać wewnętrzne prace budowlane jako poddostawcy dla firmy Skavkulla AB. Jednak po paru dniach polscy pracownicy musieli przerwać wykonywanie swojej pracy i pomóc w podnoszeniu bloków ściennych, ponieważ brakowało tam ludzi. Normalnie, zanim blok ścienny zostanie podniesiony, sprawdza się, czy znajduje się on we właściwej pozycji. Ale w tym wypadku tak nie było. Bloki były wznoszone na wysokość kilku pięter, a na górze obracali je Polacy.
Silny wiatr
Wcześniej szło dobrze. Na niższych wysokościach. Przy wszystkich obracaniach Piotr stał między blokiem ściennym a barierką ochronną. Tak mówi Piotr. W dokumentacji szwedzkiego Urzędu ds. BHP [Arbetsmiljöverket] dotyczącej wypadku, pracownicy, którzy tego dnia tam pracowali, podają, że Piotr w zasadzie po prostu tam się znalazł. W dniu wypadku wiał silny wiatr, i kiedy Piotr znajdował się na wysokości 7 metrów, nadszedł bardzo silny powiew i blok ścienny popchnął Piotra na niesolidną i nieprawidłowo zamontowaną barierkę ochronną, która nie wytrzymała pod jego naporem. Piotr spadł na ziemię i doznał poważnych urazów głowy i kręgosłupa. Był operowany w Szwecji, a następnie został przewieziony do polskiego szpitala, w którym leżał przez 4 miesiące.
Nowa umowa o pracę
Ten okropny wypadek był jednak tylko początkiem tego koszmaru. Obojętność i brak empatii pracodawcy to jego ciąg dalszy. Dwa miesiące po wypadku, kiedy Piotr ciągle jeszcze leżał w szpitalu i walczył o postawienie swoich pierwszych kroków, przyszło pismo od firmy Gn-knit, w którym wezwano go do wyjaśnienia, dlaczego nie pojawia się w pracy. Jeśli choruje, powinien przedstawić zwolnienie lekarskie, w innym wypadku umowa zostanie wypowiedziana po upływie siedmiu dni. (Kliknij tutaj, aby zobaczyć pismo).
Nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że firma Gn-knit wiedziała o wypadku. W dokumentach z badania wypadku przeprowadzonego przez szwedzki Urząd ds. BHP znajdują się notatki z rozmowy z firmą. Żona Piotra, Anna, mówi także, że przedstawiciel firmy pojechał razem z nią do szpitala w Szwecji, kiedy jej mąż wciąż walczył o przeżycie.
Ubezpieczenie turystyczne
Wśród dokumentów znajdujących się w posiadaniu Arbetsmiljöverket (Urząd ds. BHP) znajduje się również umowa na wykonanie robót zawarta między firmą Gn-knit i spółką Skavkulla Fastigheter AB, z której wynika, że pracownicy Gn-knit są objęci ubezpieczeniem zdrowotnym i wypadkowym.Ten zapis daleko odbiega od prawdy. Firma Gn-knit wykupiła ubezpieczenia turystyczne na maksymalną sumę ubezpieczenia 13 900 koron. W związku z wypadkiem Piotr otrzymał nieco ponad 13 300 koron.
– Ale słyszałem, że od razu po moim wypadku firma zwiększyła sumę ubezpieczenia do 42 000 koron – mówi Piotr.
Wynagrodzenie
W umowie zapisano także, że stawka godzinowa, jaką Skavkulla Fastigheter AB zapłaci Gn-knit, to 125 koron. Ta stawka obejmuje wszystko – także zysk firmy. Na pensje dla pracowników nie pozostaje dużo. Piotrowi obiecano wynagrodzenie w wysokości 16 700 koron na rękę (ok. 20 000 koron brutto).
– Ale pracowaliśmy 12-13 godzin dziennie. Wyliczyliśmy, że stawka godzinowa wynosiła 48 koron – opowiada Piotr.
Kiedy Piotr leżał w szpitalu, zgłosił firmę Gn-knit m.in. do polskiej Inspekcji Pracy.
– Według polskiego prawa firma Gn-knit powinna była zgłosić wypadek przy pracy w ciągu dwóch tygodni od zdarzenia. Nie zrobiła tego. A ja po wypadku nie dostałem zasiłku chorobowego.
Polska Inspekcja Pracy przeprowadziła badanie w sprawie i w odpowiedzi odpisała Piotrowi, że zgodnie z umową o pracę miesięczne wynagrodzenie wynosi 1216 złotych, czyli około 3 100 koron. (Kliknij tutaj, aby zobaczyć pismo z Inspekcji Pracy).
Umowa o pracę
Piotrowi obiecano zatem pewne określone wynagrodzenie, ale w umowie o pracę, którą przedstawiono polskiej Inspekcji Pracy, widniała kwota minimalnego wynagrodzenia według polskich przepisów. Zasiłek chorobowy Piotra obliczono w oparciu o kwotę wynagrodzenia zapisaną w umowie.
– W momencie zatrudnienia nie dostałem żadnej umowy o pracę. Dostałem umowę później, a nawet zaświadczenie od pracodawcy, ale nie ma tam mowy o wynagrodzeniu.
Załamanie
Spotykam się z Piotrem i jego żoną Reginą w Gdyni. Są wdzięczni, że ktoś wreszcie zainteresował się ich losem. Ale trudno im mówić o piekle, jakie przeszli od czasu wypadku. O tym, jak walka o codzienne przeżycie stała się powodem ich codziennych kłótni. Anna to bardzo drobna i szczupła kobieta, ale jej głos, kiedy opowiada o wypadku, jest mocny – może to wynik wzburzenia? Nagle nie wytrzymuje, po policzkach zaczynają płynąć łzy. Nie chcą przestać płynąć. Życie jest zbyt ciężkie.
Zupa
Mając do dyspozycji 1200 koron miesięcznie na życie po opłaceniu rachunków, rodzina może pozwolić sobie na jedzenie mięsa dwa razy w tygodniu, a ryby raz. W pozostałe dni tygodnia jest zupa albo cos innego, równie taniego. O jedzeniu na mieście czy zakupie nowych ubrań nie ma mowy. Dzieci chodzą w ubraniach, z których wyrośli ich kuzyni, albo kupionych w sklepach z odzieżą używaną.
Anna ma zaraz zacząć pracować jako pomoc kuchenna, od dłuższego czasu była bezrobotna. Nie będzie z tego jednak jakichś większych pieniędzy. Otrzyma minimalne wynagrodzenie wynoszące 1 600 złotych miesięcznie (około 3 700 koron). Ale będzie to przynajmniej coś.
Koniec zasiłku chorobowego
W 2015 r. zasiłek chorobowy Piotra się skończy. Piotr musi na nowo zacząć pracować, chociaż tak naprawdę nie może.
– Lekarze z ZUS-u powiedzieli, że mam głowę i dwie ręce. W związku z tym, ich zdaniem mogę pracować – mówi Piotr.
Anna ze łzami w oczach siedzi i patrzy przed siebie. Jest jak sparaliżowana. Nie może znieść myśli, że nigdy nie wydobędą się z tego piekła. W pokoju jest zupełnie cicho. Po chwili Anna jakby budzi się z odrętwienia i mówi z oburzeniem:
– A jaką pracę on ma wykonywać? Jaką pracę może dostać? Bezrobocie jest wysokie, a on musi konkurować ze zdrowymi!
Dzieci
Teraz to Piotr zapada się w sobie. Beznadzieja nie ma słów. Nie ma myśli. Tylko paraliżujący chłód. Piotr to wysoki i postawny mężczyzna, prawie 2 metry wzrostu – prawdziwy okaz dużego, silnego wchodnioeuropejskiego mężczyzny.
– Nie czuję się jak mężczyzna. Jestem jak dziecko, które we wszystkim potrzebuje pomocy – mówi cicho.
Takie słowa trudno przechodzą przez gardło każdemu mężczyźnie. A szczególnie takiemu, który dorastał w kraju, w którym od mężczyzny oczekuje się, że będzie utrzymywał, bronił, chronił i prowadził swoją rodzinę. To mężczyźni noszą ciężkie torby i ciężkie bagaże. Co innego jest nie do pomyślenia. Mężczyzna powinien także otwierać kobiecie drzwi. I kiedy Piotr spotyka się ze mną na ulicy w celu przeprowadzenia wywiadu, spieszy się jak może, kulejąc i podpierając się na kuli, aby otworzyć mi drzwi.
Siła psychiczna
Nawet jeśli Piotr sam tego nie widzi, jego siła psychiczna jest ogromna. Kiedy wrócił do domu ze szpitala, nie mógł spać w normalnym łóżku. Sam, na siedząco i na leżąco, zbudował specjalne łóżko. Poza tym prowadził 4-letnią batalię prawną z pracodawcą, firmą Gn-knit.
Gn-knit to indywidualna działalność gospodarcza osoby fizycznej, której właścicielką jest Wanda Golombek.
– Sąd nakazał jej płacić mi co miesiąc 669 złotych (około 1 600 koron) do końca mojego życia. Poza tym nakazano jej wypłacić mi jednorazową kwotę w wysokości 100 000 złotych (233 000 koron) – opowiada Piotr.
Pieniądze przeznaczono na zakup małego, dwupokojowego mieszkania. To mieszkanie to prawdziwe błogosławieństwo, inaczej rodzina byłaby w prawdziwych tarapatach Koszty mieszkania, rachunków za prąd itp., to w przeliczeniu ok. 2 300 koron miesięcznie.
Firma ubezpieczeniowa Fora
Dnia 1 marca 2007 r. firma Gn-knit została członkiem organizacji pracodawców BI. W ten sposób firma została związana umową zbiorową. Poza tym, że pracodawca w takim wypadku musi wypłacać swoim pracownikom wynagrodzenia w wysokości przewidzianej umową zbiorową, musi jeszcze opłacać składki na rzecz firmy ubezpieczeniowej Fora. Składki te obejmują między innymi składki emerytalne i składki na ubezpieczenie wypadkowe. Ale firma Gn-knit została zarejestrowana w Fora dopiero w 2011 r., a potem składki nie były opłacane regularnie.
Piotr, jako że pracował w firmie związanej umową zbiorową, powinien był być zatem ubezpieczony w Szwecji. Podobnie jak wszyscy inni, którzy pracują w Szwecji – w przypadku choroby lub wypadku przy pracy ma on prawo do wypłaty zasiłku chorobowego i odszkodowania. Ale takiej wypłaty nie było. Piotr nie zna nawet szwedzkich przepisów.
Zaciekle walczymy
Morgan Nyberg jest prezesem oddziału regionalnego szwedzkiego związku zawodowego pracowników branży budowlanej Byggnads Småland Blekinge i jest bardzo poruszony przypadkiem Piotra.
– To poniżej wszelkiej krytyki! Oczywiście przyjrzymy się temu i zobaczmy, czy można coś zrobić. Na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że Piotr nie otrzymał jakiejkolwiek pomocy, mimo że firma jest członkiem szwedzkiej organizacji branżowej Sveriges Byggindustrier. Umowa zbiorowa ma być zabezpieczeniem dla wszystkich pracowników, takie wydarzenie nie powinno było w ogóle mieć miejsca. Poza tym związek Sveriges Byggindustrier przedstawia obraz rzeczywistości, zgodnie z którym tego typu problemy to przeszłość, jednak z przykrością musimy stwierdzić, że jednak istnieją. Zaciekle walczymy o to, aby wszyscy pracownicy mieli takie same warunki pracy. Aby nam się to mogło udać, nasi polscy koledzy muszą zrozumieć wartość członkostwa w naszej organizacji.
Stoppafusket starało się skontaktować z Gn-knit, jednak bez skutku.
Anna-Lena Norberg
Imię Piotra je fikcyne.